czwartek, 26 kwietnia 2018
Sidi Slimane - Tanger
Poranek w odróżnieniu od poprzedniego dnia był słoneczny. Mokre ciuchy schły na balkonie. Do Tanger, naszego dzisiejszego celu i jednocześnie mety naszej marokańskiej trasy, pozostało niewiele ponad 200 km. Droga płaska i niezbyt ciekawa. Inna twarz Maroko.
Dojechaliśmy do Atlantyku. Przerwa na obiad w Larache. Restauracja tuż przy porcie.
Tanger nadal fascynujący. Trzeba sobie przypomnieć, że tak szybko, jak się zatrzymujemy, otacza nas od razu pięciu pomocników, oferujących pomoc w parkowaniu, wyszukaniu hotelu, wszystko co chcemy. Pierwsze odczucie, zupełnie niepotrzebnie, to lekka irytacja.
Na szczęście łatwo trafiliśmy do hotelu. Zatrzymaliśmy się w pięknej willi poniżej mediny, niedaleko portu. Od ulicy nie widać, jak jest rozległa. Ogród zajmuje pół wzgórza w samym centrum. Przypadkowe fajne odkrycie.
A w ogrodzie zjawisko ubrane w strój marokońskiej panny młodej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz