poniedziałek, 16 kwietnia 2018

(Nie) wszystkie drogi prowadzą do Foum Zguid

Jesteśmy już razem z Tomkiem. Godzinę temu spotkaliśmy się na głównym placu w Foum Zguid, wypiliśmy colę na powitanie.
Zainstalowaliśmy się już w hotelu. Tomka ostatnie dwa dni wyglądały następująco. Ostrożny powrót do Merzouga pickupem załadowanym motocyklem trwał dłużej niż pusty przejazd do „zaginionego miasta”.
Podróż przez pustynię nocą była podobno niezapomniana. Do hotelu Tomek dotarł przed północą. Niedziela służyła Tomkowi na opatrywanie stopy, która ucierpiała jednak w podróży. Z naprawą motocykla poradzili sobie utalentowani mechanicy z Merzouga.
W ostatnich dniach odbywają się Afriquia Merzouga Rally, ważne zawody ściągające miedzynarodowe ekipy. Tomek znalazł się w centrum wydarzeń. Wymiana doświadczeń z francuskim zawodnikiem.
Dzisiaj rano serdeczne pożegnanie z Panem M’Barequiem, naszym gospodarzem, który gościł Tomka dłużej.
Dzisiejszy Tomka etap liczył 420 km, sporo zwłaszcza jak na tak ciepły dzień. Tomek pocieszał się, że podróżował sam, ale nie był osamotniony.
——————————————————————————————————————— Maciek i ja dowiedzieliśmy się natomiast dzisiaj, że nie wszystkie drogi prowadzą do Foum Zguid. Nasza trasa wyglądała, jak niżej. Ciekawa, prawda? W szczegółach widać ją w zrzucie z GPS na dole strony.
Noc była bardzo spokojna, cicha. Dobre śniadanie. Zrelaksowani rozpoczęliśmy kolejny dzień.
Wyjechaliśmy z Mhamid prosto w pustynię obierając za cel Foum Zguid. Tak miało być. Tylko, że minimalnie odchyliliśmy nasz tor. Wybraliśmy ślady, które wprowadziły nas w koryto wyschniętej rzeki. Teren był urozmaicony (ale bez przesady). Okazał się jednak bardzo trudny. Piasek grząski, to widać. Natomiast to, co może wydawać się twardym podłożem, nie jest nim wcale. Zdjęcia zapewne tego nie oddają. Tomek i Maciek złożyli właśnie filmik. Są to nasze zmagania z ostatnich trzech dni. Wklejony po prawej stronie (MotoMaroc2018_2).
Przemierzaliśmy pewnie z cztery kilometry, wylaliśmy litry potu (oprócz wysiłku, było gorąco, ponad 30st.C). i zmachaliśmy się naprawdę, zanim zdecydowaliśmy się na odwrót. Maciek świetnie sobie radził. Ale i on uznał, że kontynuowanie jest niebezpieczne i dla człowieka, i dla sprzętu. Trasę znamy i tak swoją drogą. Przed sześcioma laty w podróży z Piotrem poszło nam łatwiej. Wróciliśmy do Mhamid po półtorej godzinie. Wypiliśmy zimną colę na stacji benzynowej w Tagounite. Zagadnąłem chłopaka o drogę do Foum Zguid (mniej oczywistą niż przez Zagorę). Skręcicie tuż zaraz w lewo. To jest bardzo dobra droga. Bardzo dobra, asfalt, potwierdził z przekonaniem. To, że nie był to asfalt, zauważyliśmy od razu.
Natomiast dopiero po 65 km dotarło do nas, że mimo właściwego kierunku, droga ta nie doprowadzi nas do Foum Zguid. Dolina zamykała się, a droga przechodziła w górską kamienistą ścieżkę.
I kolejny odwrót. W drodze do Tagounite pozdrawiamy wcześniej poznanych znajomych.
Obiad w Tagounite. W Zagora zdjęcie pod charakterystycznym drogowskazem.
Jeszcze 120 km asfaltem i jesteśmy tam, gdzie chcieliśmy rano, choć nie w stylu, jakiego sobie życzyliśmy. Serdeczne spotkanie z Tomkiem, jak na wstępie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz